W setnej audycji Radia SK przygotowaliśmy dla Was trzy różne historie trzech różnych początków. Pierwsza połowa podcastu to wywiad z Mando, który przedstawia pełną dygresji opowieść, rozciągniętą w bardzo szeroko rozstawionych ramach czasowych. Druga połowa to opowieść Skury i dampfa. Historie są różnej długości, a każda inna, ale wszystkie trzy prowadzą do tego samego punktu, przecięcia się naszych dróg, ale też i Waszych drodzy słuchacze skoro Wy też zawędrowaliście w to miejsce...
Moim pierwszym Kingiem była Dolores i to było jakoś pod koniec 2004, więc o ile się nie mylę ten okres się jakoś zbiega z początkami Dampfa. Choć nie wiem kurde czy Szpital nie leciał w tv w 2005 :D Ale jakby się uprzeć to mogę stwierdzić, że King zagościł u mnie dużo dużo wcześniej, bo amberowskie Miasteczko, które jak Mando zaznaczył składa się z luźnych kartek i Misery patrzyły na mnie z półki od początków lat 90 :D
Tak czy siak najlepszego z okazji setki i walczcie dalej chłopaki, bo radio sk to zajebista sprawa :)
Miałem pracowity wieczór (noc), a nie wypadało słuchać 100. podcastu RSK i jednocześnie tłumaczyć FAQ pewnej strony z polskiego na niemiecki, więc musiałem odłożyć słuchanie o 1,5 godziny. Ale wyszło mi to na dobre, bo potem mogłem na spokojnie zapoznać się z Waszymi historiami :)
Ja swoją przygodę z Kingiem i literackim horrorem w ogóle rozpocząłem od "Desperacji" jakieś 6-7 lat temu =) Później wziąłem się za "Carrie", "Miasteczko Salem", "Regulatorów", ale także za dzieła Mastertona, Lumleya, Smitha i kilku innych autorów... zaczęło się w sumie dosyć niewinnie, a skończyło się obsesją na punkcie szeroko pojętej grozy. Dzięki Ci, Stephen! :)
Wam, nasi kochani Twórcy, również należą się stokrotne (;)) dzięki za pracę włożoną w prowadzenie tego serwisu!
A było to tak... 1994 rok - wizyta w bibliotece i hipnotyzująca (wówczas) okładka Miasteczka Salem z Ambera. Połknąłem w 2 dni. potem jeszcze "Jasność" i "Firestarter" (bo pod takimi tytułami się ukazały). I na parę lat koniec, więcej Kingów biblioteka nie miała:-( Po przeprowadzce na studia przeczytałem kilka kolejnych, wciągnąłem się bez reszty. Potem zacząłem kupować i w efekcie zgromadziłem wszystkie książki wydane po polsku. A teraz zaczynam lekturę Kinga po rosyjsku ("Rage" już za mną, "Bastionu" zmęczyłem 100 stron...) A najpiękniejsze z tego wszystkiego jest to, że także moja żona jest kingofanką, więc największy problem tkwi jedynie w tym, kto z nas pierwszy przeczyta daną książkę. "Wiatr przez dziurkę..." zaczęła Ona. ps. jako pamiątkę "pierwszej miłości" kupiłem sobie ostatnio na jakiejś aukcji to amberowskie "Miasteczko Salem" za jakieś marne kopiejki. Przyszło związane gumką, bo oczywiście każda strona osobno.... pozdrawiam Richard Dees
Świetny odcinek - moje pierwsze horrory były identyczne z Mando plus niewymieniony Koontz.Na początku lat 90 tych w każdym dworcowym tunelu w Polsce rozkładali się goście z książkami. Tam kupiłem pierwsze książki Kinga , tak myślę. A jaka była pierwsza? Jedna z dwóch - Smentarz dla zwierzaków albo Missery. Nie pamiętam kolejności ale ta pierwsza spodobała mi się bardziej , za to druga miała świetną adaptacje więc remis. Życzę kolejnych setek chłopaki. Robicie świetną robotę
Pomijając już nasze wieloletnie przepychanki słowne z fanami Koontza, trochę na zasadzie fanów Star Wars i Treków, to ja w latach 90tych sięgnąłem tylko po jednego Koontza i to już w późniejszym okresie. Kilka lat temu przesłuchałem jeszcze jednego audiobooka i to jest mój cały kontakt z tym pisarzem dlatego o nim nawet nie wspomniałem :-) Choć faktycznie pamiętam, że w trakcie horrorowego boomu strasznie podobała mi się okładkowa seria Koontza z Amberu, ale chyba podobnie jak King, te książki były droższe (szczególnie, że była też seria twardookładkowa) i pewnie cena przesądziła o tym, że sobie darowałem lekturę Koontza.
A latach 90tych strasznie lubiłem jeszcze jedną rzecz, o której często wspominam, ale tutaj nie mówiłem, mianowicie niewiadomą. Za każdym razem jak jechałem do Torunia czy jakiegoś większego miasta to szedłem do księgarni z jakimś tam dreszczykiem oczekiwania, bo może będzie jakiś nowy King. Nie było Internetu więc po pierwsze nie wiedziałem ile i jakie książki on napisał, a po drugie nie znałem żadnych polskich zapowiedzi, więc jedyną opcją by być na bieżąco było częste odwiedzanie księgarń. Z jednej strony cieszę się, że teraz mamy taki dostęp do informacji, że wiemy wszystko i od razu, ale z drugiej strasznie miło wspominam tamte czasy, gdy każde wyjście do księgarni było niewiadomą i towarzyszyły mu duże oczekiwania.
Byl to koniec lat 90-tych, w miejskiej bibliotece natrafiłem na tytuł, który mnie zaintrygował ''Chudszy'', autor wówczas zupełnie mi nie znany Richard Bachman. Jakież było moje zaskoczenie gdy dowiedziałem się podczas lektury, ze pod pseudonimem R. Bachman kryje się Stephen King, o którym słyszałem gdzieś, kiedyś jako o autorze literackich horrorów. Bylo to dla mie zjawisko nowe i nieznane, do którego pochodziłem podobnie jak Skura nie ufnie ( ksizkowy horror moze Cie przestraszyc ? ).Po tej lekturze, w tej samej bibliotece znalazlem ''Misery'' i ... postanowilem przeczytac wszystkie ksiazki Kinga. Od tamtej pory mienelo lat pietnascie a ja wciaz z przyjemnoscia czytam ksiazki mojego ulubionego autora jakim jest Stephen King.
A u mnie znajomość z Kingiem zaczęła się dość pokrętnie, bo od filmowej adaptacji "Roku wilkołaka", która nosiła tytuł "Srebrny pocisk". Obejrzałem to na Top Canale. To była taka pół-piracka stacja telewizyjna. Pamięta ktoś? Zobaczyłem nazwisko Kinga jako autora noweli, na której bazował scenariusz, i sobie zakonotowałem. To był jakiś '93, może '94 rok. Postanowiłem, że muszę coś tego Kinga przeczytać. No i w 1994 roku Mikołaj pod choinkę przyniósł mi "Grę Geralda" w eleganckiej twardej oprawie chyba z PRIMY. Wsiąkłem. "Gra Geralda" tak mi się spodobała, że napisałem o niej pracę na egzamin wstępny do liceum. Zdałem na piątkę :) A potem to już było standardowe buszowanie po bibliotekach i księgarniach. Najpierw zbiór "Czwarta po północy" w wydaniu Ambera. I dalej już poszło. Tu się nawet pochwalę, że "Desperację" i "Stukostrachy" przeczytałem w oryginale. Pod koniec lat 90 i na początku XXI wieku broszurowe wydania z Penguin Books można było dostać w księgarni Prusa w Warszawie.
A sam "Rok wilkołaka", od którego się zaczęło, i o którym Mando niedawno mówił... cóż, jednak lVkkie rozczarowanie. Wolę film. Zresztą nawet mam go gdzieś na VHS, nagrany z TV.
"Srebrna kula" to też jeden z moich pierwszych filmów Kinga i wtedy należał do grona tych, które mi się nie podobały. Nawet wydaje mi się, że to ten film był taką kroplą przepełniającą czarę, po której stwierdziłem, że King musi pisać słabe rzeczy. Nie wiem jak dziś, bo już jakiś czas nie oglądałem, ale kilka lat temu zupełnie inaczej odbierałem tę ekranizację i na chwilę obecną mam duży sentyment i oceniam bardzo pozytywnie. Pewnie niedługo sprawdzę jak jest teraz :D
Gratulacje 100-tki dla całej Ekipy! Oby tak dalej!
Ja dokładnie nie pamiętam co było pierwsze, ale na pewno było to albo Amberowskie "Miasteczko Salem" (z biblioteki, więc oczywiście czytane na luźnych kartkach), albo "Strefa śmierci" (wtedy jeszcze wydawano to pod tym tytułem) od Primy. Dwie bardzo różne książki, ale dzięki nim złapałem bakcyla i poszło z górki. Co ciekawe na tle tego o czym wspominaliście, ja "Smętarz dla zwięrząt" przeczytałem późno (chyba dopiero dwa-trzy lata temu) i po świetnym początku mi akurat średnio przypadła ta książka do gustu. Ciekawe jakbym ją odebrał w latach 90-tych.
A co do Mastertona, ja do niego wróciłem parę lat temu i miło się rozczarowałem. Jak się przymknie oko na pewną schematyczność i powtarzalność Grahamowych motywów to dużo jego książek czyta się nadal świetnie.
100 - godnie :) Świetny odcinek. I gratuluje słoniowej pamięci. Ja niestety tak łatwo nie mogę sobie przypomnieć kiedy i jaką książkę czytałem jako pierwszą. Obstawiałbym początek mojego liceum, czyli około 1999 - 2000 r. Jaka książka? Tu jest gorzej. Mam za to kilku kandydatów: - Nocna Zmiana - Smętarz dla Zwierzaków - Miasteczko Salem - Szkieletowa Załoga
Po namyśle to chyba jednak była Nocna Zmiana, a dokładniej opowiadanie - Dola Jerusalem. Potem się posypało już. To też tłumaczy dlaczego ja tak cały czas lubię Kinga w opowiadaniach - bo od tego zacząłem :)
To co było 15-20 lat temu pamiętam jakby było wczoraj. Mogę opowiedzieć jaka była pogada, gdy czytałem daną książkę na murku, w co byłem wtedy ubrany, jacy ludzie mnie mijali, o czym z nimi rozmawiałem itd. Czasem żona się śmieje, bo potrafię streścić całe rozmowy sprzed lat włącznie ze szczegółami z tła. A zapytaj mnie chociaż o jeden odcinek "Atlantydy", z tych, które oglądałem 2 dni temu to bez imdb czy gwrota.com, nie da rady. Starość :-)
To było "Miasteczko Salem" Ambera kupione do kompletu z "Misery" przez kogoś z rodziny w połowie lat 90-tych. Miasteczko podeszło mi dużo bardziej ponieważ kwestii szaleństwa nie bardzo rozumiałem a konkretnego wampira potrafiłem sobie jak najbardziej wyobrazić. To była podstawówka. Potem sobie "pocztywałem" Kinga bez większego planu aż ponownie odkryłem go po angielsku z "Pet Sementary" i wsiąkłem :).
hmmm... komentuję wprawdzie trochę późno...ale co tam Moja historia jest zupełnie inna i w zasadzie zbyt krótka by ją wspominać z sentymentem bądź rozczuleniem w głosie. Mam 16 lat, więc obce jest mi grzebanie w wypożyczalniach wideo, a ponieważ mieszkam za miastem, nigdy nie chciało mi się godzinę zasuwać do biblioteki. Moi kuzyni, ciotka i wujek pochłaniają Kinga już od lat, ale nigdy jakoś specjalnie nie zwracałam na to uwagi. Czytałam dużo, ale w ogóle nie czytałam horrorów. Zainteresowałam się Stephenem Kingiem po obejrzeniu "Lśnienia" Kubricka. Byłam zafascynowana tym filmem, chłonęłam wszelką wiedzę na jego temat. Wparowałam do księgarni, kupiłam "Lśnienie" i pochłonęłam w niecałe trzy dni.Wygrzebałam u babci "Cztery pory roku", zaczęłam chodzić po szkole do biblioteki i wypożyczać wszystko, co mieli od Kinga. "TO", "Carrie", "Wszystko jest względne"... dalej już poszło z górki.
Moim pierwszym Kingiem była Dolores i to było jakoś pod koniec 2004, więc o ile się nie mylę ten okres się jakoś zbiega z początkami Dampfa. Choć nie wiem kurde czy Szpital nie leciał w tv w 2005 :D Ale jakby się uprzeć to mogę stwierdzić, że King zagościł u mnie dużo dużo wcześniej, bo amberowskie Miasteczko, które jak Mando zaznaczył składa się z luźnych kartek i Misery patrzyły na mnie z półki od początków lat 90 :D
OdpowiedzUsuńTak czy siak najlepszego z okazji setki i walczcie dalej chłopaki, bo radio sk to zajebista sprawa :)
Kirronik
Miałem pracowity wieczór (noc), a nie wypadało słuchać 100. podcastu RSK i jednocześnie tłumaczyć FAQ pewnej strony z polskiego na niemiecki, więc musiałem odłożyć słuchanie o 1,5 godziny. Ale wyszło mi to na dobre, bo potem mogłem na spokojnie zapoznać się z Waszymi historiami :)
OdpowiedzUsuńJa swoją przygodę z Kingiem i literackim horrorem w ogóle rozpocząłem od "Desperacji" jakieś 6-7 lat temu =) Później wziąłem się za "Carrie", "Miasteczko Salem", "Regulatorów", ale także za dzieła Mastertona, Lumleya, Smitha i kilku innych autorów... zaczęło się w sumie dosyć niewinnie, a skończyło się obsesją na punkcie szeroko pojętej grozy. Dzięki Ci, Stephen! :)
Wam, nasi kochani Twórcy, również należą się stokrotne (;)) dzięki za pracę włożoną w prowadzenie tego serwisu!
Cóż... czekamy na kolejne jubileusze! :D
Gratulacje i oby tak dalej do kolejnej 100
OdpowiedzUsuńA było to tak...
OdpowiedzUsuń1994 rok - wizyta w bibliotece i hipnotyzująca (wówczas) okładka Miasteczka Salem z Ambera. Połknąłem w 2 dni. potem jeszcze "Jasność" i "Firestarter" (bo pod takimi tytułami się ukazały). I na parę lat koniec, więcej Kingów biblioteka nie miała:-(
Po przeprowadzce na studia przeczytałem kilka kolejnych, wciągnąłem się bez reszty.
Potem zacząłem kupować i w efekcie zgromadziłem wszystkie książki wydane po polsku. A teraz zaczynam lekturę Kinga po rosyjsku ("Rage" już za mną, "Bastionu" zmęczyłem 100 stron...)
A najpiękniejsze z tego wszystkiego jest to, że także moja żona jest kingofanką, więc największy problem tkwi jedynie w tym, kto z nas pierwszy przeczyta daną książkę. "Wiatr przez dziurkę..." zaczęła Ona.
ps. jako pamiątkę "pierwszej miłości" kupiłem sobie ostatnio na jakiejś aukcji to amberowskie "Miasteczko Salem" za jakieś marne kopiejki. Przyszło związane gumką, bo oczywiście każda strona osobno....
pozdrawiam
Richard Dees
Moją perszom powieściom Kinga było lśnienie wydane pod iny tytułem jasność wydawnictwa iskry
OdpowiedzUsuńDźwięk TARDIS w podcascie +10 do zajebistości :)
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo dobry odcinek. Najlepsze życzenia kolejnych 100 lat nagrywania i co najmniej kolejnych tak dobrych 100 odcinków.
OdpowiedzUsuńŚwietny odcinek - moje pierwsze horrory były identyczne z Mando plus niewymieniony Koontz.Na początku lat 90 tych w każdym dworcowym tunelu w Polsce rozkładali się goście z książkami. Tam kupiłem pierwsze książki Kinga , tak myślę. A jaka była pierwsza? Jedna z dwóch - Smentarz dla zwierzaków albo Missery. Nie pamiętam kolejności ale ta pierwsza spodobała mi się bardziej , za to druga miała świetną adaptacje więc remis. Życzę kolejnych setek chłopaki. Robicie świetną robotę
OdpowiedzUsuńPomijając już nasze wieloletnie przepychanki słowne z fanami Koontza, trochę na zasadzie fanów Star Wars i Treków, to ja w latach 90tych sięgnąłem tylko po jednego Koontza i to już w późniejszym okresie. Kilka lat temu przesłuchałem jeszcze jednego audiobooka i to jest mój cały kontakt z tym pisarzem dlatego o nim nawet nie wspomniałem :-) Choć faktycznie pamiętam, że w trakcie horrorowego boomu strasznie podobała mi się okładkowa seria Koontza z Amberu, ale chyba podobnie jak King, te książki były droższe (szczególnie, że była też seria twardookładkowa) i pewnie cena przesądziła o tym, że sobie darowałem lekturę Koontza.
UsuńA latach 90tych strasznie lubiłem jeszcze jedną rzecz, o której często wspominam, ale tutaj nie mówiłem, mianowicie niewiadomą. Za każdym razem jak jechałem do Torunia czy jakiegoś większego miasta to szedłem do księgarni z jakimś tam dreszczykiem oczekiwania, bo może będzie jakiś nowy King. Nie było Internetu więc po pierwsze nie wiedziałem ile i jakie książki on napisał, a po drugie nie znałem żadnych polskich zapowiedzi, więc jedyną opcją by być na bieżąco było częste odwiedzanie księgarń. Z jednej strony cieszę się, że teraz mamy taki dostęp do informacji, że wiemy wszystko i od razu, ale z drugiej strasznie miło wspominam tamte czasy, gdy każde wyjście do księgarni było niewiadomą i towarzyszyły mu duże oczekiwania.
No a Recenzja Koontza jest taka fajna! :)
Usuńsk
Byl to koniec lat 90-tych, w miejskiej bibliotece natrafiłem na tytuł, który mnie zaintrygował ''Chudszy'', autor wówczas zupełnie mi nie znany Richard Bachman. Jakież było moje zaskoczenie gdy dowiedziałem się podczas lektury, ze pod pseudonimem R. Bachman kryje się Stephen King, o którym słyszałem gdzieś, kiedyś jako o autorze literackich horrorów. Bylo to dla mie zjawisko nowe i nieznane, do którego pochodziłem podobnie jak Skura nie ufnie ( ksizkowy horror moze Cie przestraszyc ? ).Po tej lekturze, w tej samej bibliotece znalazlem ''Misery'' i ... postanowilem przeczytac wszystkie ksiazki Kinga. Od tamtej pory mienelo lat pietnascie a ja wciaz z przyjemnoscia czytam ksiazki mojego ulubionego autora jakim jest Stephen King.
OdpowiedzUsuńA u mnie znajomość z Kingiem zaczęła się dość pokrętnie, bo od filmowej adaptacji "Roku wilkołaka", która nosiła tytuł "Srebrny pocisk". Obejrzałem to na Top Canale. To była taka pół-piracka stacja telewizyjna. Pamięta ktoś? Zobaczyłem nazwisko Kinga jako autora noweli, na której bazował scenariusz, i sobie zakonotowałem. To był jakiś '93, może '94 rok. Postanowiłem, że muszę coś tego Kinga przeczytać. No i w 1994 roku Mikołaj pod choinkę przyniósł mi "Grę Geralda" w eleganckiej twardej oprawie chyba z PRIMY. Wsiąkłem. "Gra Geralda" tak mi się spodobała, że napisałem o niej pracę na egzamin wstępny do liceum. Zdałem na piątkę :) A potem to już było standardowe buszowanie po bibliotekach i księgarniach. Najpierw zbiór "Czwarta po północy" w wydaniu Ambera. I dalej już poszło. Tu się nawet pochwalę, że "Desperację" i "Stukostrachy" przeczytałem w oryginale. Pod koniec lat 90 i na początku XXI wieku broszurowe wydania z Penguin Books można było dostać w księgarni Prusa w Warszawie.
OdpowiedzUsuńA sam "Rok wilkołaka", od którego się zaczęło, i o którym Mando niedawno mówił... cóż, jednak lVkkie rozczarowanie. Wolę film. Zresztą nawet mam go gdzieś na VHS, nagrany z TV.
"Srebrna kula" to też jeden z moich pierwszych filmów Kinga i wtedy należał do grona tych, które mi się nie podobały. Nawet wydaje mi się, że to ten film był taką kroplą przepełniającą czarę, po której stwierdziłem, że King musi pisać słabe rzeczy. Nie wiem jak dziś, bo już jakiś czas nie oglądałem, ale kilka lat temu zupełnie inaczej odbierałem tę ekranizację i na chwilę obecną mam duży sentyment i oceniam bardzo pozytywnie. Pewnie niedługo sprawdzę jak jest teraz :D
Usuń
OdpowiedzUsuńGratulacje 100-tki dla całej Ekipy! Oby tak dalej!
Ja dokładnie nie pamiętam co było pierwsze, ale na pewno było to albo Amberowskie "Miasteczko Salem" (z biblioteki, więc oczywiście czytane na luźnych kartkach), albo "Strefa śmierci" (wtedy jeszcze wydawano to pod tym tytułem) od Primy. Dwie bardzo różne książki, ale dzięki nim złapałem bakcyla i poszło z górki. Co ciekawe na tle tego o czym wspominaliście, ja "Smętarz dla zwięrząt" przeczytałem późno (chyba dopiero dwa-trzy lata temu) i po świetnym początku mi akurat średnio przypadła ta książka do gustu. Ciekawe jakbym ją odebrał w latach 90-tych.
A co do Mastertona, ja do niego wróciłem parę lat temu i miło się rozczarowałem. Jak się przymknie oko na pewną schematyczność i powtarzalność Grahamowych motywów to dużo jego książek czyta się nadal świetnie.
Dzięki za odcinki które ukazały sie i za te w przyszłości - ZDRÓWKO!
OdpowiedzUsuńCześć chłopaki, idzie się do Was dostać przez gg? bo atakuje Was obydwu ostatnio(Hubert/ Skura) i żaden nie odpisuje a mam temat do poruszenia :)
OdpowiedzUsuńDo mnie proszę pisać na email l u k a s z s k u r a małpy w p . p l
UsuńNa gg jestem, ale w weekend, i po umówieniu, bo rzadko włączam.
100 - godnie :) Świetny odcinek. I gratuluje słoniowej pamięci. Ja niestety tak łatwo nie mogę sobie przypomnieć kiedy i jaką książkę czytałem jako pierwszą. Obstawiałbym początek mojego liceum, czyli około 1999 - 2000 r. Jaka książka? Tu jest gorzej. Mam za to kilku kandydatów:
OdpowiedzUsuń- Nocna Zmiana
- Smętarz dla Zwierzaków
- Miasteczko Salem
- Szkieletowa Załoga
Po namyśle to chyba jednak była Nocna Zmiana, a dokładniej opowiadanie - Dola Jerusalem. Potem się posypało już. To też tłumaczy dlaczego ja tak cały czas lubię Kinga w opowiadaniach - bo od tego zacząłem :)
To co było 15-20 lat temu pamiętam jakby było wczoraj. Mogę opowiedzieć jaka była pogada, gdy czytałem daną książkę na murku, w co byłem wtedy ubrany, jacy ludzie mnie mijali, o czym z nimi rozmawiałem itd. Czasem żona się śmieje, bo potrafię streścić całe rozmowy sprzed lat włącznie ze szczegółami z tła. A zapytaj mnie chociaż o jeden odcinek "Atlantydy", z tych, które oglądałem 2 dni temu to bez imdb czy gwrota.com, nie da rady. Starość :-)
UsuńMando, po prostu jesteś nostalgikiem :) Im głębiej w las, tym lepiej pamiętasz. Za jakieś 20 lat te odcinki Atlantydy będą Ci wchodziły jak złoto.
UsuńTo było "Miasteczko Salem" Ambera kupione do kompletu z "Misery" przez kogoś z rodziny w połowie lat 90-tych. Miasteczko podeszło mi dużo bardziej ponieważ kwestii szaleństwa nie bardzo rozumiałem a konkretnego wampira potrafiłem sobie jak najbardziej wyobrazić. To była podstawówka. Potem sobie "pocztywałem" Kinga bez większego planu aż ponownie odkryłem go po angielsku z "Pet Sementary" i wsiąkłem :).
OdpowiedzUsuńhmmm... komentuję wprawdzie trochę późno...ale co tam
OdpowiedzUsuńMoja historia jest zupełnie inna i w zasadzie zbyt krótka by ją wspominać z sentymentem bądź rozczuleniem w głosie.
Mam 16 lat, więc obce jest mi grzebanie w wypożyczalniach wideo, a ponieważ mieszkam za miastem, nigdy nie chciało mi się godzinę zasuwać do biblioteki. Moi kuzyni, ciotka i wujek pochłaniają Kinga już od lat, ale nigdy jakoś specjalnie nie zwracałam na to uwagi. Czytałam dużo, ale w ogóle nie czytałam horrorów. Zainteresowałam się Stephenem Kingiem po obejrzeniu "Lśnienia" Kubricka. Byłam zafascynowana tym filmem, chłonęłam wszelką wiedzę na jego temat. Wparowałam do księgarni, kupiłam "Lśnienie" i pochłonęłam w niecałe trzy dni.Wygrzebałam u babci "Cztery pory roku", zaczęłam chodzić po szkole do biblioteki i wypożyczać wszystko, co mieli od Kinga. "TO", "Carrie", "Wszystko jest względne"... dalej już poszło z górki.